Nasze ciało to świątynia. Święte trio - ciało, dusza i umysł. Trzeba o nie dbać, pielęgnować i starać się utrzymać je w jak najlepszej kondycji. Dlatego tak ważne jest to co dostarczamy do jego środka razem z pożywieniem, to co w nie wcieramy, to jak je traktujemy na codzien. Czy wystarczająco wypoczywamy czy nie narażany się na zbytnią eksploatacje. Czasem w ogólnym codziennym pędzie zapominamy o dbaniu o swoj stan psychiczny i fizyczny. Jesteśmy napięci do granic maksymalnych, wymagany od siebie dużo i jeszcze więcej.
Teraz, gdy idą Święta presja jest jeszcze większa. Te ciągłe wahania czy aby na pewno przygotowane potrawy będą smaczne? Czy prezenty trafia w gusta biesiadników? Czy będzie wystarczający porządek i nieskazitelna czystość?
Takie zamartwianie powoduje bóle somatyczne (bóle głowy, pleców, rąk, nóg), drętwienia kończyn, kłopot z zasypianiem czy nawet przyspieszony puls i kołatania serca. I zamiast cieszyć się magią Świąt martwimy sie o tak naprawdę nieistotne rzeczy. Święta się odbędą niezależnie od tego czy mamy umyte okna. Brak karpia ma stole też nie jest żadnym ciężkim przestępstwem. Najważniejsze żeby gospodarz wieczerzy był zadowolony i uśmiechnięty.
Atmosferę Świąt tworzymy my sami. Róbmy to bez stresu i bolącego kregosłupa. Nasz wesoły nastrój przeniesie się na nastrój innych przebywających z nami osób. Dzielmy się zatem miłością i radością, a nie złością i frustracją.